Ein Brief (Mauricio Kagel)
(List)
Zawsze powracał do mnie krętymi drogami pomysł napisania utworu, w którym urzeczywistniony zostaje upragniony postulat prima la musica, dopo le parole! Kiedyś myślałem, że teksty są dla kompozytorów w zasadzie pretekstami do dotarcia do znaczeń muzycznych. Istnieje zapewne wiele możliwości rozpatrywania tej spornej, ciągle inspirującej kwestii relacji muzyki i słowa. Pieśni bez słów Mendelssohna poprzez całkowitą rezygnację z udziału wokalisty są skrajnym wariantem problemu. Te śpiewne utwory fortepianowe stanowią swego rodzaju genialne rozwiązanie, które jednak nie rozwiązuje właściwego zadania. Prawdopodobnie cykl Mendelssohna oddziaływał na współczesnych w podobny sposób, jak dzisiaj oddziaływałoby mówienie o słowach bez pieśni. Wybór takiego tytułu w połowie XIX wieku był zapewne pobudzającym i uroczo prowokującym wyzwaniem.
Jeżeli na początku mówiłem o przemierzaniu krętych dróg w poszukiwaniu klarownych modeli, to miałem również na myśli ten mój obecny utwór. Jego pierwotną ideą było przełożenie autentycznego, już istniejącego listu na język czysto muzyczny. Już od samego początku jasne było, że ma być to list miłosny. Szukając odpowiedniego materiału, przyjąłem założenie, że utwór nie będzie miał nic wspólnego ze słowami listu, lecz stanie się raczej muzycznym przełożeniem ludzkich wrażeń i uniesień, że odtworzy przekaz przy pomocy środków niewerbalnych.
Zdecydowałem pozostać przy pierwotnym pomyśle i wprowadzić w nim jednocześnie radykalną zmianę: list miałby się składać jedynie z dwóch słów: „moje kochanie“. W ten sposób pozbawiłem go wyraźnego przesłania, pozostawiając jedynie muzyczne afekty, które domyślny tekst wywołuje. Nie wymaga już wyjaśnienia kwestia, czy chodzi tutaj o list pożegnalny, czy jakąś konkretną wiadomość.
Jeżeli w słowach może pobrzmiewać muzyka, jak zatem jawi nam się ona pozbawiona słów?
Mauricio Kagel