Ina (Chaya Czernowin)
Idea złożonego instrumentu pojawia się już w pisanych mniej więcej od 1988 roku utworach na instrumenty solowe i dźwięki nagrane. W moich utworachAfatsim na mieszane zespoły, Die Kreuzung na U (altowe shô) lub akordeon, saksofon altowy i kontrabas i w Kwartecie smyczkowymzróżnicowane instrumenty stają się jedną złożoną całością. Z kolei w Ina i innych utworach z tego okresu pojedynczy instrument rozpada się na wiele samodzielnych głosów. Idea ta ewokuje dramat jednostki (w tym przypadku solisty) konfrontowanej z wielością rozbieżnych głosów w niej samej. Ina wyraźnie zarysowuje narracyjną i dramaturgiczną koncepcję gry między solistą i jego wewnętrznym środowiskiem. Utwór dedykowany jest Johnowi Sebastianowi Winstonowi.
Chaya Czernowin
Kompozycja Chai Czernowin Ina na flet basowy oraz sześć nagranych fletów basowych i piccolo powstała w 1988 roku. Ten (wirtualny) zespół predestynowany byłby do stworzenia homogenicznej dźwiękowej całości. Zamiast tego główny instrument, flet, rozkłada się na różne głosy, kompozytorka podąża więc tu w przeciwnym kierunku niż w utworze Die Kreuzung. Rozwarstwienia głównego głosu przybierają różnorodne formy i rozwijają się w niekontrolowane samodzielne byty. Związki tej muzyki z przedstawieniem rozpadu osobowości są czytelne i przybierają na sile wraz z rozwojem utworu. W głosie domniemanego „ja”, przedstawianego przez żywy instrument, słychać coraz większy niepokój wywołany kłębiącymi się wokół dźwiękami. Oddech staje się coraz bardziej nerwowy, melodyka rozpada się na krótkie porwane frazy. Niespokojne rozglądanie się wokół siebie, pobudzenie, być może strach? Nagle głosy wokół zatrzymują się w statycznym brzmieniu, jakby czekając na reakcję solisty, po czym wszystko rusza dalej, trudno już nadążyć za rozkołysaną partią fletu. Zagęszczająca się struktura, uporczywe crescendo. Zlokalizowanie czy rozpoznanie głównego głosu jest już niemożliwe. Nagle zapada absolutna cisza – nie mniej straszna. Samotne krzyki i żadnej odpowiedzi. Maniakalne powtórzenia sekundowej figury jak szukanie sposobu na uspokojenie się. Ponowne drżenie, trzepot, czekanie. Głosy znów się odzywają, ale znacznie dalej i nie tak straszne jak wcześniej. Dobry znak? Może wyzdrowienie?
Flet basowy wydaje się tu idealnym instrumentem solowym, jego dźwiękowe możliwości sięgają od bogactwa szumów i szmerów aż do przeraźliwych wybuchów, a zręcznie wykorzystany efekt oddechu ma w sobie coś potwornego. Chaya Czernowin rozwinęła w Ina uderzająco sugestywny psychologiczny dramat.
Jej muzyka nie cofa się przed ekstremalnymi środkami ekspresji. Słychać w niej to, co niewypowiadalne.
Źródło: książka programowa festiwalu UltraSchall 2004