dark dreams -
Georg Friedrich Haas

Z Georgem Friedrichem Haasem rozmawiał Karsten Witt 18 grudnia 2013

Ostatnim twoim utworem wykonanym w Filharmonii Berlińskiej było in vain. Czy twoja nowa kompozycja czerpie z tego utworu

Nie sądzę. Jest oczywiście ten sam kompozytor, ale trzynaście lat później "ten sam" to już z pewnością ktoś inny.

Tym razem zamiast dużego zespołu mamy wielką orkiestrę...

...i w przypadku wielkiej orkiestry inaczej należy podejść do kwestii intonacji.

W twoich orkiestrowych limited approximations z sześcioma fortepianami nastrojonymi w interwałach jednej dwunastej całego tonu oraz w Concerto grosso No. 1 na cztery rogi alpejskie z orkiestrą są soliści, za którymi orkiestra podąża pod względem intonacji.

W przypadku dark dreams jest już inaczej.

Ale w tym utworze również są mikrotony

Tak, nie potrafię komponować bez nich. Jest tu kilka akordów spektralnych, ale na ogół intonacja jest tu łatwiejsza niż w in vain.

Czy twoją muzykę można opisać jako Klangmusik, w której najważniejsza jest atrakcyjność brzmienia

Z pewnością jest to cecha mojego stylu - w rozwijaniu brzmienia zawarta jest jej zasadnicza treść. W tym utworze jednak mamy coś specjalnego: pod koniec nagle pojawia się wyraźna struktura melodyczna. Po 17 minutach fagot zaczyna grać melodię solo. Po długim rozwijaniu brzmienia następuje linearność jako obcy ekspresyjny element.

...który potem zostaje przeniesiony do orkiestry

Orkiestra podejmuje melodię, cała orkiestra zaczyna śpiewać. W tym fragmencie dźwięki brzmią rozpostarte w wielu oktawach unisono. Wyobraźmy sobie organy, na których można stopniowo i nieustannie zmieniać rejestr niczym poprzez skomputeryzowany system kontroli - to oczywiście nie byłoby możliwe do wykonania na organach.

Zatem otrzymujemy coś w rodzaju Klangfarbenmelodie

Tę technikę zacząłem stosować na początku Tetraedrite. Pomysł przyszedł mi do głowy, kiedy słuchałem Simona Rattle'a i Filharmoników Berlińskich w Dziewiątej Mahlera. Rzecz jest bardzo prosta: mamy dwa unisona, jedno we wszystkich smyczkach i drugie we wszystkich instrumentach dętych. W dark dreams jest to nieco bardziej skomplikowane, ponieważ unisona rozciągnięte są na wiele oktaw i ze zmieniającymi się nieustannie rejestrami. Na przykład jedna melodia zaczyna się w środkowym rejestrze i przechodzi do innej oktawy, a wtedy wchodzi w grę niższy rejestr.

Inspiracja przyszła, kiedy słuchałeś Dziewiątej Mahlera pod Simonem Rattle'em Czy oznacza to, że punktem wyjścia są konkretne doświadczenia

Przypuszczam, że początkowy impuls byłby trudny do odnalezienia. Słuchanie uruchamia pewien proces, który potem trwa.

Czy był zatem jakiś konkretny impuls dla dark dreams

Pośrednio tak, ponieważ kontynuuję od miejsca, w którym zostawiłem Tetraedrite. Pewien fragment dark dreams powstał pod wpływem Niny Young, mojej studentki w klasie kompozycji - jej utwór na sześciu perkusistów zrobił na mnie spore wrażenie. W pewnym jego momencie instrumenty grają bardzo szybko te same nuty: jeden gra dadidadidadi, inny didadidadida. Powiedziałem wtedy, że to ekscytujący pomysł i można z tym zrobić więcej, niż zrobiła w swoim utworze. Usiadłem do fortepianu i zacząłem improwizować. Musiałem przeprosić, bo zauważyłem, że sam zacząłem komponować. Potem dużo o tym myślałem i teraz w dark dreams mamy długi fragment podobny do tego, co moja studentka napisała na instrumenty perkusyjne - składają się nań tylko sais (= b), ale podane w sposób bardziej urozmaicony i w rozszerzeniu na całą orkiestrę. Po raz drugi w życiu przejąłem coś od studenta - swoją drogą pierwszy raz z utworu, który nie był najlepszy.

Ale chyba nie masz żadnych "dark dreams" o swoich studentach

Nie, lubię ich uczyć. Czuję jednak pewien dyskomfort odnośnie tytułu mojego nowego utworu na orkiestrę - ma on w sobie coś ekshibicjonistycznego. Ale nie chcę wchodzić w szczegóły, zresztą tytuł wszystko mówi.

Każdy może sobie wyobrazić to, co chce.

Tak to już jest z muzyką jako formą wyrazu. Moje własne dark dreams - jakiekolwiek by one były, nie twierdzę zresztą, że faktycznie istnieją - są dla zrozumienia muzyki całkowicie nieistotne.

Dla ciebie są katalizatorem, motywacją. A dla słuchacza tytuł jest wskazówką.

Właśnie tak, czymś w rodzaju zaproszenia do ukierunkowania słuchania.

Czy oczekujesz, że słuchacze będą mieli konkretne skojarzenia, że podejmą refleksję nad swoim życiem, że zmierzą się z trudnymi problemami osobistymi, że dojdzie do głosu to, co stłumione

Gdyby tak się stało, byłoby to niemałe osiągnięcie. W ostatecznym rozrachunku muzyka dąży do tego, by skłonić nas do refleksji nad sobą samym. Dark dreams to mógłby być tytuł dla Niedokończonej Schuberta, przynajmniej dla pierwszej części.

Czy pisząc dla Filharmoników Berlińskich, bierzesz pod uwagę ich wirtuozerię Myślisz o tym, komponując Czy może nie ma znaczenia, kto to później wykona

Artystyczny poziom orkiestry i dyrygenta oraz jego uznanie dla in vain to czynniki, które częściej mnie paraliżują, niż motywują. Ale kontrafagocistka w tej orkiestrze jest fantastycznym muzykiem, więc pod koniec utworu umieściłem solo kontrafagotu. Wiem, jak znakomita jest sekcja blachy, i dlatego wyznaczyłem jej specjalne zadania. Smyczki zawsze mają bardzo pewną intonację i ja to wykorzystuję. Ale o tym wszystkim nie myślałem wcześniej - nie przewidywałem sola kontrafagotu, lecz stało się dla mnie jasne, że praca powinna iść w tym kierunku. Miałem do dyspozycji wspaniałą solistkę, więc powstała okazja, by napisać partię solową.

Oczywiście twoje dźwięki, by ożyć, wymagają odpowiedniej przestrzeni. Czy Filharmonia Berlińska była częścią twojej wizji

Raczej miałem na myśli miejsce abstrakcyjne, ponieważ utwór był wykonany również w Carnegie Hall, czyli w całkiem innej przestrzeni.

Kiedy w końcu słyszysz wykonanie utworu, nad którym pracowałeś miesiącami, zastanawiając się nad odpowiednią dla niego notacją, czy wykonanie cię zaskakuje, czy raczej upewnia

Zawsze zdarzy się coś, co nie było zaplanowane. Jeśli masz szczęście, to niespodzianki wzbogacają utwór i możesz wykorzystać je w następnej kompozycji - to nieustający proces uczenia się. Niestety intonacja w mojej muzyce stwarza problemy i nie zawsze realizacja spełnia moje oczekiwania. W takim przypadku zachodzi przykra niespodzianka i jestem zmuszony pokładać nadzieje w następnym wykonaniu lub przypomnieć sobie poprzednie, które było lepsze.

Zaskoczenie może być zatem także pozytywne

Dam przykład. W triu trzeciej części mojego Torso, kompozycji barw dźwiękowych według niedokończonej sonaty fortepianowej Schuberta D840, zasadniczą melodię powierzyłem kontrabasom w bardzo wysokim rejestrze. Było to dość ryzykowne i obawiałem się, że zabrzmi okropnie. Na pierwszą próbę przygotowałem nawet wersję ossia. Ale kontrabasiści bardzo się ucieszyli, że przynajmniej raz w życiu będą mieli okazję zagrać melodię Schuberta, i przyszli na próbę świetnie przygotowani. Na koncertach zabrzmiało to doskonale - i tak się czasem zdarza. Nie biorę jednak pod uwagę zasadniczych niespodzianek, bo mam już dostatecznie dużo doświadczeń.

Czy twoje oczekiwania względem dark dreams są wysokie

Oczekuję, że słuchacz da się poprowadzić dźwiękom i emocjom i że muzyka przemówi do słuchacza bezpośrednio, bez potrzeby wyjaśnień. Dużo się mówi o mikrotonowości, ale nie jest konieczne na przykład, aby długi fragment przed melodią fagotu słuchacze zidentyfikowali jako następstwo akordów spektralnych. Wystarczy cieszyć się wspaniałym brzmieniem instrumentów dętych.

Tłumaczenie: Krzysztof Kwiatkowski