Powrót do:   Utwory
Polednice (Ondřej Adámek)

(Południca)

Południca to zjawa pod żeńską postacią, która ukazuje się w południe.
Wiersz Polednice to dzieło jednego z najsłynniejszych czeskich poetów romantycznych, Karela Jaromíra Erbena. Spośród ośmiorga jego rodzeństwa jedynie on i jego siostra przetrwali dziecięce choroby. Dlatego śmierć (często właśnie dziecka) jest tak często obecna w jego balladach. Można w nich wyczuć aurę XIX-wiecznego życia na wsi, gdzie silna była zarówno wiara chrześcijańska, jak i dawne mity, folklor i zabobony.

Ballady Erbena urzekają mnie szczególnie motywem przechodzenia z realności do przestrzeni nadprzyrodzonej, a następnie z powrotem na ziemię. Owe zmiany przestrzeni bardzo mnie inspirują.

Streszczę poemat Erbena w kilku słowach: Matka przygotowuje obiad, jej dziecko płacze, staje się krnąbrne. Matka jest coraz bardziej zdenerwowana i krzyczy na dziecko. Ono jednak nie cichnie, więc matka - by je nastraszyć - udaje, że wzywa Południcę, by je zabrała. Południca jednak ukazuje się naprawdę. Wiersz zawiera przerażający opis jej pojawienia się w samo południe i zbliżania się do dziecka. Interpretuję go w ten sposób, że wybicie południa i skrzypnięcie drzwi otwieranych przez wracającego na obiad ojca tworzą w wyobraźni matki iluzję Południcy. Zahipnotyzowana matka chwyta dziecko i mdleje z nim na rękach. Ojciec znajduje żonę nieprzytomną na podłodze z martwym dzieckiem w ramionach.

Przed pięcioma laty, po bardzo długim czasie usłyszałem ponownie poemat symfoniczny Południca Antonina Dvořáka. Natychmiast zapragnąłem stworzyć własną wersję.
Pisząc partyturę, odkryłem, że łączy mnie z Południcą głębsza relacja. Gdy byłem małym chłopcem, matka straszyła mnie potworami, bym nie otwierał drzwi obcym ani nie otwierał szeroko okien. Przez wiele lat widywałem żółtą postać kobiecą, którą matka utrwaliła w mojej wyobraźni. Gdy się o mnie bała, przytulała mnie lub ściskała moją dłoń tak mocno, że sprawiała mi ból. Historię opowiedzianą w poemacie opracowałem muzycznie w sposób hiperrealistyczny i teatralny: grupa smyczków naśladuje podniesiony żeński głos. Orkiestra imituje hałasy kuchenne, dźwięki zabawek, skrzypienie podłogi czy oddech.

Całość tekstu umieściłem w części pierwszej, w której poruszamy się w przestrzeni realnej. W "nadprzyrodzonej" części drugiej pominąłem tekst całkowicie i wyraziłem obecność Południcy przy pomocy dźwięków i hałasów, z wyjątkiem kilku słów wypowiadanych przez matkę i zjawę. W trzeciej części zatrzymuję słowo "dzwon" i przywołuję kilka słów z poprzedniej części. Dla mnie wszystko to zamyka się w chwili wybicia południa. Oznacza to zatem, że chwila ta zostaje wydłużona. Utwór dedykuję mojej mamie.

Ondřej Adámek

Polednice
Karel Jaromír Erben
(z tomiku Kytice)

U lavice dítě stálo,
z plna hrdla křičelo.
„Bodejž jsi jen trochu málo,
ty cikáně, mlčelo!

Poledne v tom okamžení,
táta přijde z roboty:
a mně hasne u vaření
pro tebe, ty zlobo, ty!

Mlč! Hle husar a kočárek -
hrej si! - tu máš kohouta!"
Než kohout, vůz i husárek
bouch, bác! letí do kouta.

A zas do hrozného křiku -
„I bodejž tě sršeň sám - !
Že na tebe, nezvedníku,
Polednici zavolám!

Pojď si proň, ty Polednice,
pojď, vem si ho, zlostníka!" -
A hle, tu kdos u světnice
dvéře zlehka odmyká.

Malá, hnědá, tváři divé
pod plachetkou osoba;
o berličce, hnáty křivé,
hlas - vichřice podoba!

„Dej sem dítě!" - „Kriste Pane,
odpusť hříchy hříšnici!"
Divže smrt ji neovane,
ejhle tuť - Polednici!

Ke stolu se plíží tiše
Polednice jako stín:
matka hrůzou sotva dýše,
dítě chopíc na svůj klín.

A vinouc je, zpět pohlíží -
běda, běda dítěti!
Polednice blíž se plíží,
blíž - a již je vzápětí.

Již vztahuje po něm ruku -
matka tisknouc ramena:
„Pro Kristovu drahou muku!"
klesá smyslů zbavena.

Tu slyš: jedna - druhá - třetí -
poledne zvon udeří;
klika svakla, dvéře letí -
táta vchází do dveří.

Ve mdlobách tu matka leží,
k ňadrám dítě přimknuté;
matku vzkřísil ještě stěží,
avšak dítě - zalknuté.


Południca

(z tomiku Bukiety)

Przy ławeczce dziecko stało,
darło się na gardło całe.
„Choćby tylko błysk to trwało,
zamilcz, cyganiątko małe!

Za minutę już południe,
Ojciec wraca już z pracy,
A ja wciąż mam zimną kuchnię,
bo ty złościsz się dla hecy!

Cicho! Masz wózek, huzara -
Baw się! - tam kogut leży".
Lecz dziecku nie straszna kara,
Bach, bęc! W kąt nimi mierzy.

Matka wytrzymać nie może:
„A niech cię szerszeń sam -
Niech cię zabierze, bachorze,
Południca, ją zawołam!

Przyjdź po niego, Południco,
Przyjdź, weź tego złośnika!" -
Wnet dostrzega czyjeś lico,
ktoś lekko drzwi odmyka.

Skóra śniada, oczy dzikie,
postać niska, zgarbiona;
chusta, laska, nogi krzywe,
mowa - wichurze znajoma!
„Daj mi dziecię!" - „Jezu Chryste!
odpuść grzechy grzesznicy!"
Śmierć wnet uśpi serce czyste
ręką tej Południcy.

Podpełza do stołu z cicha
mara w cień spowita:
przerażona, ledwo dycha,
matula dziecko chwyta.

Przytula je, spogląda wstecz -
biada, biada dziecięciu!
Południca już blisko, lecz -
Nie da jej rady i pięciu.

Już wyciąga po nie rękę -
matka ściska ramiona:
„Na Chrystusową mękę!" -
Pada zmysłów pozbawiona.
Słychać dzwon - i drugi - trzeci,
biją południa tony.
Klamka drgnęła, z nóg leci
ojciec pracą zmęczony.

Matka nieprzytomna leży,
z piersią dziecię złączone:
kobietę ocucił jeszcze,
jednak dziecię - uduszone.

forum.mlingua.pl