Cantiere del poema (Salvatore Sciarrino)
(Warsztat poetycki)
Tytuł utworu stanowi aluzję do surowej dyscypliny, jakiej wymaga się od języka czy to muzycznego, czy poetyckiego, a także do nieprzewidywalności związku pomiędzy muzyką i tekstem. Od lat powtarzam, że śpiew nabywa mocy wówczas, gdy udaje nam się zespolić dwie siły: jego emocję i głębię słów. Zrozumiałość śpiewu jest dla mnie jako kompozytora kwestią pierwszej wagi.
Jeszcze przed skomponowaniem utwór ten miał tworzyć pendant do mojego ulubionego Trois poèmes Ravela. Oba utwory mają tę samą obsadę instrumentalną (z dodatkiem kontrabasu w Cantiere). Dziś jednak jedynie w Karawanach dostrzegam dalekie echa pierwszego Poème Ravela. Jego Westchnienie odczytuję jako nagłe podniesienie głowy, zawrót, błękitne rozdarcie, migotanie wodnej mgiełki; powraca ono na koniec jako krótki szloch, pożegnalne wspomnienie.
Natomiast ekstatyczność Karawan ujawnia się w szerokim oddechu barw i nocnych przestrzeniach przemierzanych przez głos. Całość jest tak przeszywająca, że trudno bardziej oddalić się od Ravela pod względem nastroju, stroficznego ukształtowania śpiewu unoszącego się w górnej oktawie. Od Ravela oddalamy się także poprzez surowość estetyczną: Karawany spoglądają na dzisiejsze sumienie Italii, odrzucając retorykę celebracyjną. Nawiązując do starożytnych wątków, stanowią odbicie dzisiejszej frenezji, anonimowości, przypadkowości spotkań i zdarzeń. To być może irytujące, lecz odsłania coś, czego usiłujemy nie widzieć. Czy nasze społeczeństwo kala brud, czy brak miłości? Życie trzeba obserwować tak, aby je zrozumieć, pokochać pomimo wszystko. Aby nie paść jego ofiarą, nie narazić się na banał, zabijający szybciej niż brutalność, trzeba je poddać swoistym egzorcyzmom. Kto ze swego spojrzenia odejmuje przejrzystość, kto stereotypowo łudzi się, że żyje poza swoim czasem, w głębi duszy pozostanie sztywny i wyobcowany.
Dwa kolejne utwory to odrzucone numery z Superflumina, opery poświęconej aktualnej tematyce, której bohaterką jest bezdomna. Obserwując tę kobietę, uczestniczymy w rekonstrukcji rzeczywistości. Przeplatają się tu wątki życia miejskiego, takie jak zaśmiecenie, przemoc w grupie rówieśniczej, otępienie szerokich mas społecznych, bezczelność biurokratów – czyli rozmaite elementy bezsensu dzisiejszego świata. Kiedy po kilku latach żmudnej pracy nad tym utworem porządkowałem szkice, w starym zeszycie przeznaczonym do kosza odkryłem coś ciekawego. Hipotetyczne tytuły utworów tworzyły zawrotną gwiezdną konstelację: dwaj włóczędzy bełkoczą, zdają się rozmawiać w swego rodzaju głuchym telefonie, nie prowadząc żadnego dialogu. Wprowadzam tu także wers z Petrarki, milczący komentarz pochodzący sprzed stuleci, ale zawsze aktualny.
W jaki sposób ta plątanina zamienia się w muzykę, pozostaje tajemnicą nawet dla mnie; ukazuje to nieoczekiwane możliwości, jakie zawsze napotykamy w warsztacie.
Wychowany na ideałach dantejskich, nadal żywię mą kruchą iluzję, otoczony pustym, chaotycznym festynem Italii, mało estetycznym i mało społecznym. Wspominając 150-lecie zjednoczenia Włoch, warto pamiętać o wyborze Uga Foscolo, niekorumpowalnego wizjonera, który ryzykując biedę, zdecydował się na dobrowolne wygnanie.
Był namiętnym włóczęgą, podobnie jak Homer, i zapamiętałym kochankiem; jak sam przyznawał, miłości rozpalały go, lecz nie oświecały. Jego dzieło życia, poemat Gracje, miało stanowić refleksję na temat poezji jako siły napędowej rodzaju ludzkiego. Powstałe w czasie zmagań politycznych i militarnych, dziś uległo sublimacji i przemieniło w poszukiwanie idealnego piękna, czystego spojrzenia, które nie może zginąć.
Przypomina mi to stanowisko Luigiego Nona, kompozytora zaangażowanego, którego oskarżano o to, że szuka schronienia w spóźnionym platonizmie; czy się z tym zarzutem zgadzamy, czy nie, jego droga jest podobna do drogi Foscola.
Warsztat poetyckinawiązuje do łuku, o którym mowa w Gracjach. Moja interpretacja podejmuje wątek pozornej fragmentaryczności arcydzieła Foscola, jest jak muzyczne perpetuum mobile, skrząc się barwami instrumentalnymi i wokalnymi. Przepraszam, jeśli wychodzę tu z mojego ciasnego emploi. Moje własne ja się buntuje.
Grzesząca sterylnym akademizmem krytyka włoska zgodnie określa Gracje jako poezję epizodów, wtrąceń. Tymczasem jest przeciwnie: każde tak szeroko zakrojone dzieło wymaga jakiejś metody montażu. Gracjez pewnością pozostały nieukończone nie ze względu na wtrącenia, brak talentu autora czy uwiąd inspiracji, lecz z powodu immanentnych cech swego wartkiego, intuicyjnego nurtu narracyjnego, który w niezrównany sposób ewokuje nigdy wcześniej nie widziane sposoby obrazowań. Niektóre przedmioty w ruchu, a nie w spoczynku, zapowiadają sekwencje kinowe; przykładem postać tancerki, która sto lat później stanie się także centralnym wątkiem u Rilkego. Poemat Foscola – technicznie śmiały, pełen swobodnych, nieskrępowanych epizodów, niepoddających się żadnemu systemowi, które następują po sobie na zasadzie skojarzeń czy dygresji – jest unikatem w literaturze światowej. Otwiera się tu przed nami wolna przestrzeń, która jest największym osiągnięciem nowożytnej myśli artys tycznej. Aby uwolnić się od reguł i przezwyciężyć zastane modele, każdy musi stworzyć własne reguły spójności.
Salvatore Sciarrino, 2011
(tłum. Wojciech Bońkowski)
1. Carovane
Piazzuole di sosta
s’incontrano gli occhi
Mi volevi con te
ho esitato un istante:
troppo per chi ha sete di partire
Piazzuole di sosta
s’incontrano gli occhi
ci sognammo avvinghiati come belve,
anzi, neppure.
Ti volevo con me: anni hai da riflettere
poi che son sparito
2. Due titoli e un verso
Toutes les nuits je compte les jours
Ehi, dormi?
Povera e nuda vai, Filosofia.
3. Cantiere del poema
Recate insieme, o vergini, le conche
Dell’alabastro, provvido di fresca
Linfa e di vita ahi breve a’ montanini
Gelsomini, e alla
mammola dogliosa
Di non morir sul seno alla fuggiasca
Ninfa di Pratolino, o sospirata
Dal solitario venticel notturno.
(...) lo dal mio poggio,
Quando tacciono i venti fra le torri
Della vaga Firenze, odo un Silvano
ospite ignoto a’ taciti eremiti
Del vicino Oliveto: ei sul meriggio
Fa sua casa un frascato, e a suon
d’avena
Le pecorelle sue chiama alla fonte.
Chiama due brune giovani la sera,
Né piegar erba mi parean ballando.
Esso mena la danza. (...)
(...) Sfrondate
(...)
Il mirteto e i rosai lungo i meandri
Del ruscello, versate sul ruscello,
Versateli, e al fuggente nuotatore
(...)
Fate inciampi di fiori, (...)
Fioritelo di gigli. (...)
(...) Ma se danza
(...)
E chi pingerla può?
Ecco m’elude
E le carole che lenta disegna
Affretta rapidissima, e s’invola
Sorvolando su’ fiori, appena veggio
Il vel fuggente biancheggiar fra’ mirti.
1. Karawany
Na postoju
oczy się spotkały
chciałaś bym poszedł z tobą
zawahałem się chwilę –
zbyt długo dla kogoś, komu
spieszno wyruszyć
Na postoju
oczy się spotkały
marzyliśmy by splątać się jak bestie
lub bardziej jeszcze
chciałem byś poszła ze mną: masz lata
na zastanowienie bo już odszedłem
2. Dwa tytuły i jeden wers
Toutes les nuits je compte les jours
Hej, czy śpisz?
Biedna i naga kroczysz, Filozofio.
3. Warsztat poetycki
Zbierzcie razem, dziewice,
Alabastrowe muszle, źródło świeżej
Limfy i życia tak krótkiego
Dla górskich jaśminów i fiołka
Smutnego, że nie skonał na piersi
Rączej nimfy z Pratolino,
do którego nocny wzdycha wietrzyk.
(...) Ja na moim wzgórzu,
Gdy milkną wiatry wśród wież
Pięknej Florencji, słyszę Sylwana,
Tajnego gościa niemych pustelników
W pobliskim gaju oliwnym:
w południe
Skrywa się w chacie, dźwiękiem fujarki
Sprasza do źródła swe owieczki.
Wieczorem wzywa dwie młode sza-
tynki,
Które tańczą pięknie na trawie.
On rej wodzi. (...)
(...) Odgarnijcie
(...)
Mirty i róże na brzegu
Wijącego się strumienia, wrzućcie,
wrzućcie je do strumienia,
Przed umykającym pływakiem
(...)
Przeszkody z kwiatów postawcie, (...)
Ukwiećcie go liliami. (...)
(...) Lecz skoro tańczy
(...)
Kto schwytać ją zdoła?
Oto mi umyka.
Kreśli powolne piruety
I odlatuje pospiesznie,
Nad kwiatami się wznosząc, blade lico
ledwie dostrzegam znikające wśród
mirtów.
Tekst: Salvatore Sciarrino, jeden wers
Francesco Petrarki (Canzoniere, VII),
fragmenty wierszy Uga Foscolo (Le Grazie:
II, I, II, II), tłum. Wojciech Bońkowski