Opera dla Głuchych
Intuicja, czym w ogóle może być świat Głuchych, przyszła na sam koniec. A dokładnie w momencie, w którym słyszący muzycy, reżyserzy i libreciści oraz głusi aktorzy, poeci i tancerze nie zdołali wykreować wspólnego zakończenia dla tworzonej razem Opery dla Głuchych. Spektakl, którego premiera odbyła się w listopadzie 2018 roku w warszawskim Teatrze Studio, ma więc dwa różne zakończenia i w gruncie rzeczy opowiada dwie zupełnie różne historie, choć porządek następujących po sobie scen, obrazów i dźwięków jest jeden. Sęk w tym, że nie tylko znaczą one zupełnie co innego dla obu grup odbiorców, ale także są przez nich całkowicie odmiennie doświadczane. Owszem, Głusi nie słyszą dźwięków, ale wiele z nich odczuwają. Opera barokowa, disco czy heavy metal nie są więc dla nich piękne ani brzydkie, ale przyjemne lub niemiłe.
Inne doświadczanie rzeczywistości przynosi jej radykalnie odmienny opis. Świat języka migowego jest o wiele bardziej konkretny, plastyczny, emocjonalny, o wiele mniej zaś konwencjonalny, metaforyczny, abstrakcyjny. Stanowiąca jego szczególną sublimację poezja migowa stanowi unikatową hybrydę literatury, pantomimy i tańca; pozostaje przy tym nieprzekładalna na pojęcia świata słyszących w takim samym stopniu, jak pojęcia „harmonii” czy „melodii” na symbole języka migowego. Kluczową i bardzo muzyczną, acz nieoczywistą cechą tego języka pozostaje jego czterowymiarowość. Opowieść głuchego poety nie biegnie liniowo, jak logiczny dyskurs mowy fonicznej czy pisma alfabetycznego. Jej sens rodzi się w konfrontacji choreografii dwóch samodzielnych dłoni oraz mimicznego „filmu” twarzy. Być może najbliższą ideału przestrzeń spotkania świata Głuchych ze światem słyszących zawdzięczamy właśnie sztuce dziesiątej muzy w jej pierwotnej, bezgłośnej formie. Między innymi dlatego do poetyki kina niemego odwołuje się film Opera dla Głuchych Zuzanny Solakiewicz oparty na spektaklu pod tym samym tytułem.
Michał Mendyk