Pneuma – realność poszerzona
PNEUMA – REALNOŚĆ POSZERZONA // powietrze / przestrzeń / czas / materia / natura / witalność / mistyka ciała / świat ożywiony / sztuczna inteligencja / niesamowitość / sacrum modern? / paradoks i kontestacja // teatr muzyczny i teatr dźwięku / rytuały i celebracje / opery i post-opery / koncerty / improwizacje / performance / intermedia / instalacje / działania w otwartej przestrzeni / spotkania / warsztaty kompozytorskie // ponad 50 festiwalowych wydarzeń / 19 prawykonań / 17 kompozytorek i kompozytorów po raz pierwszy na „Jesieni” // kompozytorki szwajcarskie i islandzkie / Marco Blaauw / Mario Caroli / Arne Deforce / Joanna Freszel / Łukasz Długosz / Zygmunt Krauze / Marcin Zdunik / IRCAM / Basel Sinfonietta / SCENATET / Plus-Minus Ensemble / 4 orkiestry / 2 chóry / 4 zespoły / kilkunastu solistów // Warszawska Jesień Klubowo / Mała Warszawska Jesień / radio festiwalowe / 10 miejsc wydarzeń / wydarzenia towarzyszące.
Pneuma – realność poszerzona – muzyka współczesna wobec transcendencji i doświadczania tajemnicy i nadzwyczajności. Termin „pneuma” ma kilka znaczeń w zależności, do której epoki się sięgnie. Ma też konotacje z powietrzem i jego poruszeniami otwierającymi nas na różne dalsze symbole i metafory, jak tchnienie, ruah, wiatr dziejów i historii.
Powietrze jako ośrodek dźwięku, w którym dźwięk się rodzi i przenosi. W śpiewie, mowie, organach, portatywie, akordeonie, dalszych instrumentach dętych i obiektofonach. W czasie festiwalu będzie dużo muzyki „z powietrza”. Zarówno z racji na powietrzne źródła dźwięku jak i powietrzne, przestrzenne i naturalistyczne konotacje. Od inauguracji, w czasie której zabrzmi zanurzona w powietrzu muzyka Thurídur Jónsdóttir (Flutter) do finału z wietrznym zakończeniem utworu Jonathana Harveya (…towards a pure land).
Ale powietrze to też „ośrodek ducha”. Tej sfery naszego życia, która dąży do uchwycenia świata jako całości spójnej i sensownej. Karmionej tęsknotą za harmonijną pełnią, której odczuwanie wypełnia znamiona „numinosum” – niesamowitości i dotknięcia transcendencji.
Dotknięcie to odczuwamy wobec ogromu przestrzeni (uwaga na koncert finałowy z Jonchaies Iannisa Xenakisa), czasu – z jego procesualnością (w wykonywanych na festiwalu utworach Richarda Barretta, Nielsa Rønsholdta, Cathy van Eck, Sofii Gubajduliny, Cassandry Miller czy Tadeusza Wieleckiego), kształtów materii i form natury (wsłuchując się w muzykę Thurídur Jónsdóttir, Alvina Lucier, Tristana Muraila i Jonathana Harveya), witalności (obecnej u Bruno Mantovaniego, Raphaëla Cendo i już raz przywołanego Iannisa Xenakisa), mistyki ciała i świata ożywionego (u Rebecci Saunders i Agnieszki Stulgińskiej) czy paradoksu i dziwności (znowu Cathy van Eck i Simona Løfflera). Kwestia wchodzenia przez człowieka w „kompetencje stwórcy”, jak w biblijnej legendzie o Golemie, to kolejne przekraczanie realności w „dziele stworzenia” sztucznego życia. Jest to temat od dawna nurtujący Georges’a Aperghisa. Na festiwalu wykonane zostanie Thinking Things – „teatr robotyczny” – ostatnia część tryptyku tego kompozytora zafascynowanego tematem sztucznej inteligencji.
Te i kolejne aspekty „niesamowitego” są w wielu kolejnych utworach tegorocznego programu festiwalu. Są też polemiki i postawy „zaczepne” wobec problematyki duchowości. Nic tak nie wzmacnia sacrum, jak testowanie przez profanum. Negacja, paradoks i blaga – krzepią. Mogą kształtować jakieś „sacrum modern” – żywe i niezadekretowane (tu zaproszenie na 13 Music Theatre Pieces Tronda Reinholdtsena, Credopol Jacka Sotomskiego, raz jeszcze na Gaze for Gaze Nielsa Rønsholdta).
Teatr muzyczny na tej „Warszawskiej Jesieni” będzie często wchodzić w relacje z performatywnością i sytuacjami koncertowymi. W programie festiwalu obok wspomnianych spektakli muzycznych: Thinking Things Georges’a Aperghisa zaprezentowane przez IRCAM i Gaze for Gaze Nielsa Rønsholdta celebrowane przez duńską grupę SCENATET i chór VRC, będą także utwory Jacka Sotomskiego – w internetowej ostrej językowej kontrze do mowy wysokiej i Agnieszki Stulgińskiej – tworzącej teatr muzyczny prywatny, wyciszony, pochylony nad subtelnością życia.
Jednym z wątków festiwalu będzie twórczość kompozytorek szwajcarskich – Cécile Marti i Kathariny Rosenberger – w spektakularnym koncercie Basel Sinfonietty oraz kompozytorek islandzkich – przywołanej już Thurídur Jónsdóttir i Báry Gísladóttir – w programie koncertów inauguracyjnego i finałowego.
Dużo będzie się działo w Instytucie Teatralnym, który na czas festiwalu stanie się, mamy nadzieję, miejscem codziennych spotkań festiwalowej publiczności. W ramach wydarzeń „Warszawska Jesień – konteksty”, we współpracy z Polskim Wydawnictwem Muzycznym i TVP Kultura zaprezentujemy tam premiery filmów o Zygmuncie Krauzem i z rejestracjami utworów Agaty Zubel i Andrzeja Krzanowskiego wykonanymi na poprzedniej Warszawskiej Jesieni. Przypomnimy nagrane przez TVP koncerty i spektakle muzyczne z jesiennych festiwali przed lat. Pokażemy też kilka sfilmowanych spektakli teatralnych mających premiery w ostatnim czasie, w których muzyka współczesna odgrywa istotną rolę.
Także w Instytucie Teatralnym będą miały wydarzenia „Warszawskiej Jesieni Klubowo” goszczącej w Instytucie Teatralnym, który stanie się na czas festiwalu miejscem codziennych spotkań festiwalowej publiczności. W ramach „Małej Warszawskiej Jesieni” zaprezentujemy: performance, instalację – działania w przestrzeni Parku Rzeźby w Królikarni, koncert na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i spacer muzyczny po Muzeum Warszawy. Do Austriackiego Forum Kultury zapraszamy na spotkania z artystami – bohaterami wydarzeń „Warszawskiej Jesieni” oraz warsztaty dla młodych kompozytorów organizowane we współpracy z Kołem Młodych przy Związku Kompozytorów Polskich. Każdego festiwalowego dnia będzie można posłuchać audycji „Festiwalowego Radia Internetowego” prowadzonego przez Monikę Pasiecznik i Tomasza Biernackiego. Będzie też pasmo licznych wydarzeń towarzyszących.
W paśmie głównym festiwalu będą miały miejsce prawykonania 11 utworów: Moniki Dalach, Magdaleny Długosz, Pawła Hendricha, Zygmunta Krauzego, Cécile Marti, Adriana Mocanu, Piotra Roemera, Agnieszki Stulgińskiej, Piotra Tabakiernika, Tadeusza Wieleckiego i Sławomira Wojciechowskiego. Kolejne premiery będą w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo” i „Małej Warszawskiej Jesieni”.
Po raz pierwszy na festiwalu zabrzmi muzyka: Paula Craenena, Moniki Dalach, Cathy van Eck, Báry Gísladóttir, Thurídur Jónsdóttir, Steffena Krebbera, Thomasa Lehna, Simona Løfflera, Cécile Marti, Cassandry Miller, Adriana Mocanu, Dariusza Przybylskiego, Jerzego Rogiewicza, Kathariny Rosenberger, Tomasza Skweresa, Agnieszki Stulgińskiej i Zacha Thomasa.
Wśród solistów: Mario Caroli – flet, Zygmunt Krauze – fortepian wraz z perkusistami grającymi na veme – wielkich rozmiarów metalofonach, Łukasz Długosz – flet, Arne Deforce – wiolonczela, Marco Blaauw – trąbka, Marcin Zdunik – wiolonczela, w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo”: Jerzy Rogiewicz – perkusja, Thomas Lehn – syntezatory i Dominik Strycharski – flety oraz w wydarzeniach „Małej Warszawskiej Jesieni”: Joanna Freszel – śpiew, Tomasz Skweres – wiolonczela, Katarzyna Gacek-Duda –flety oraz Dariusz Przybylski – organy i portatyw.
Wystąpią: dyrygenci – Wilson Hermanto, Ryan Bancroft, Baldur Brönnimann, Szymon Bywalec, Anna Szostak, Rüdiger Bohn i Maciej Koczur; zespoły – IRCAM, Plus-Minus Ensemble, SCENATET i Kompopolex; orkiestry: Filharmonii Narodowej, Basel Sinfonietta, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach i European Workshop for Contemporary Music; chóry: Camerata Silesia oraz VRC.
62. „Warszawska Jesień” to ponad 50 festiwalowych wydarzeń, 29 w paśmie głównym, 2 w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo”, 7 – „Małej Warszawskiej Jesieni” oraz kilkanaście wydarzeń towarzyszących.
Festiwal zagości w 10 miejscach: Filharmonii Narodowej, Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego, Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, ATM Studio, Teatrze IMKA, Nowym Teatrze, Instytucie Teatralnym, Austriackim Forum Kultury, Parku Rzeźby w Królikarni oraz Muzeum Warszawy.
Tegoroczna „Warszawska Jesień” zamyka swoisty tryptyk idei, którymi inspirowaliśmy się konstruując programy festiwali w latach 2017–2019. Dla przypomnienia: 2017 – „Trans/awangardy” – o radykalizmie muzycznym i awangardach z ich postulatami społecznymi, 2018 – „Res Publica” – o różnych aspektach tożsamości kształtujących świadomość, wśród nich także narodowej i społecznej, 2019 – „Pneuma” – o dociekaniu natury nieokreślonego. Trzeba zaznaczyć, że „Warszawska Jesień”, niezależnie od tematów, stanowi przede wszystkim przegląd nowej twórczości z ostatnich lat z odniesieniami do historii muzyki XX w. I taka właśnie będzie kontynuowana – jeśli duch dziejów pozwoli.
Jerzy Kornowicz
Dyrektor Festiwalu
Powietrze jako ośrodek dźwięku, w którym dźwięk się rodzi i przenosi. W śpiewie, mowie, organach, portatywie, akordeonie, dalszych instrumentach dętych i obiektofonach. W czasie festiwalu będzie dużo muzyki „z powietrza”. Zarówno z racji na powietrzne źródła dźwięku jak i powietrzne, przestrzenne i naturalistyczne konotacje. Od inauguracji, w czasie której zabrzmi zanurzona w powietrzu muzyka Thurídur Jónsdóttir (Flutter) do finału z wietrznym zakończeniem utworu Jonathana Harveya (…towards a pure land).
Ale powietrze to też „ośrodek ducha”. Tej sfery naszego życia, która dąży do uchwycenia świata jako całości spójnej i sensownej. Karmionej tęsknotą za harmonijną pełnią, której odczuwanie wypełnia znamiona „numinosum” – niesamowitości i dotknięcia transcendencji.
Dotknięcie to odczuwamy wobec ogromu przestrzeni (uwaga na koncert finałowy z Jonchaies Iannisa Xenakisa), czasu – z jego procesualnością (w wykonywanych na festiwalu utworach Richarda Barretta, Nielsa Rønsholdta, Cathy van Eck, Sofii Gubajduliny, Cassandry Miller czy Tadeusza Wieleckiego), kształtów materii i form natury (wsłuchując się w muzykę Thurídur Jónsdóttir, Alvina Lucier, Tristana Muraila i Jonathana Harveya), witalności (obecnej u Bruno Mantovaniego, Raphaëla Cendo i już raz przywołanego Iannisa Xenakisa), mistyki ciała i świata ożywionego (u Rebecci Saunders i Agnieszki Stulgińskiej) czy paradoksu i dziwności (znowu Cathy van Eck i Simona Løfflera). Kwestia wchodzenia przez człowieka w „kompetencje stwórcy”, jak w biblijnej legendzie o Golemie, to kolejne przekraczanie realności w „dziele stworzenia” sztucznego życia. Jest to temat od dawna nurtujący Georges’a Aperghisa. Na festiwalu wykonane zostanie Thinking Things – „teatr robotyczny” – ostatnia część tryptyku tego kompozytora zafascynowanego tematem sztucznej inteligencji.
Te i kolejne aspekty „niesamowitego” są w wielu kolejnych utworach tegorocznego programu festiwalu. Są też polemiki i postawy „zaczepne” wobec problematyki duchowości. Nic tak nie wzmacnia sacrum, jak testowanie przez profanum. Negacja, paradoks i blaga – krzepią. Mogą kształtować jakieś „sacrum modern” – żywe i niezadekretowane (tu zaproszenie na 13 Music Theatre Pieces Tronda Reinholdtsena, Credopol Jacka Sotomskiego, raz jeszcze na Gaze for Gaze Nielsa Rønsholdta).
Teatr muzyczny na tej „Warszawskiej Jesieni” będzie często wchodzić w relacje z performatywnością i sytuacjami koncertowymi. W programie festiwalu obok wspomnianych spektakli muzycznych: Thinking Things Georges’a Aperghisa zaprezentowane przez IRCAM i Gaze for Gaze Nielsa Rønsholdta celebrowane przez duńską grupę SCENATET i chór VRC, będą także utwory Jacka Sotomskiego – w internetowej ostrej językowej kontrze do mowy wysokiej i Agnieszki Stulgińskiej – tworzącej teatr muzyczny prywatny, wyciszony, pochylony nad subtelnością życia.
Jednym z wątków festiwalu będzie twórczość kompozytorek szwajcarskich – Cécile Marti i Kathariny Rosenberger – w spektakularnym koncercie Basel Sinfonietty oraz kompozytorek islandzkich – przywołanej już Thurídur Jónsdóttir i Báry Gísladóttir – w programie koncertów inauguracyjnego i finałowego.
Dużo będzie się działo w Instytucie Teatralnym, który na czas festiwalu stanie się, mamy nadzieję, miejscem codziennych spotkań festiwalowej publiczności. W ramach wydarzeń „Warszawska Jesień – konteksty”, we współpracy z Polskim Wydawnictwem Muzycznym i TVP Kultura zaprezentujemy tam premiery filmów o Zygmuncie Krauzem i z rejestracjami utworów Agaty Zubel i Andrzeja Krzanowskiego wykonanymi na poprzedniej Warszawskiej Jesieni. Przypomnimy nagrane przez TVP koncerty i spektakle muzyczne z jesiennych festiwali przed lat. Pokażemy też kilka sfilmowanych spektakli teatralnych mających premiery w ostatnim czasie, w których muzyka współczesna odgrywa istotną rolę.
Także w Instytucie Teatralnym będą miały wydarzenia „Warszawskiej Jesieni Klubowo” goszczącej w Instytucie Teatralnym, który stanie się na czas festiwalu miejscem codziennych spotkań festiwalowej publiczności. W ramach „Małej Warszawskiej Jesieni” zaprezentujemy: performance, instalację – działania w przestrzeni Parku Rzeźby w Królikarni, koncert na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i spacer muzyczny po Muzeum Warszawy. Do Austriackiego Forum Kultury zapraszamy na spotkania z artystami – bohaterami wydarzeń „Warszawskiej Jesieni” oraz warsztaty dla młodych kompozytorów organizowane we współpracy z Kołem Młodych przy Związku Kompozytorów Polskich. Każdego festiwalowego dnia będzie można posłuchać audycji „Festiwalowego Radia Internetowego” prowadzonego przez Monikę Pasiecznik i Tomasza Biernackiego. Będzie też pasmo licznych wydarzeń towarzyszących.
W paśmie głównym festiwalu będą miały miejsce prawykonania 11 utworów: Moniki Dalach, Magdaleny Długosz, Pawła Hendricha, Zygmunta Krauzego, Cécile Marti, Adriana Mocanu, Piotra Roemera, Agnieszki Stulgińskiej, Piotra Tabakiernika, Tadeusza Wieleckiego i Sławomira Wojciechowskiego. Kolejne premiery będą w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo” i „Małej Warszawskiej Jesieni”.
Po raz pierwszy na festiwalu zabrzmi muzyka: Paula Craenena, Moniki Dalach, Cathy van Eck, Báry Gísladóttir, Thurídur Jónsdóttir, Steffena Krebbera, Thomasa Lehna, Simona Løfflera, Cécile Marti, Cassandry Miller, Adriana Mocanu, Dariusza Przybylskiego, Jerzego Rogiewicza, Kathariny Rosenberger, Tomasza Skweresa, Agnieszki Stulgińskiej i Zacha Thomasa.
Wśród solistów: Mario Caroli – flet, Zygmunt Krauze – fortepian wraz z perkusistami grającymi na veme – wielkich rozmiarów metalofonach, Łukasz Długosz – flet, Arne Deforce – wiolonczela, Marco Blaauw – trąbka, Marcin Zdunik – wiolonczela, w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo”: Jerzy Rogiewicz – perkusja, Thomas Lehn – syntezatory i Dominik Strycharski – flety oraz w wydarzeniach „Małej Warszawskiej Jesieni”: Joanna Freszel – śpiew, Tomasz Skweres – wiolonczela, Katarzyna Gacek-Duda –flety oraz Dariusz Przybylski – organy i portatyw.
Wystąpią: dyrygenci – Wilson Hermanto, Ryan Bancroft, Baldur Brönnimann, Szymon Bywalec, Anna Szostak, Rüdiger Bohn i Maciej Koczur; zespoły – IRCAM, Plus-Minus Ensemble, SCENATET i Kompopolex; orkiestry: Filharmonii Narodowej, Basel Sinfonietta, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach i European Workshop for Contemporary Music; chóry: Camerata Silesia oraz VRC.
62. „Warszawska Jesień” to ponad 50 festiwalowych wydarzeń, 29 w paśmie głównym, 2 w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo”, 7 – „Małej Warszawskiej Jesieni” oraz kilkanaście wydarzeń towarzyszących.
Festiwal zagości w 10 miejscach: Filharmonii Narodowej, Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego, Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, ATM Studio, Teatrze IMKA, Nowym Teatrze, Instytucie Teatralnym, Austriackim Forum Kultury, Parku Rzeźby w Królikarni oraz Muzeum Warszawy.
Tegoroczna „Warszawska Jesień” zamyka swoisty tryptyk idei, którymi inspirowaliśmy się konstruując programy festiwali w latach 2017–2019. Dla przypomnienia: 2017 – „Trans/awangardy” – o radykalizmie muzycznym i awangardach z ich postulatami społecznymi, 2018 – „Res Publica” – o różnych aspektach tożsamości kształtujących świadomość, wśród nich także narodowej i społecznej, 2019 – „Pneuma” – o dociekaniu natury nieokreślonego. Trzeba zaznaczyć, że „Warszawska Jesień”, niezależnie od tematów, stanowi przede wszystkim przegląd nowej twórczości z ostatnich lat z odniesieniami do historii muzyki XX w. I taka właśnie będzie kontynuowana – jeśli duch dziejów pozwoli.
Jerzy Kornowicz
Dyrektor Festiwalu
O Warszawskiej Jesieni
Warszawska Jesień jest festiwalem zasłużonym, z ogromną tradycją, czymś w rodzaju świadka historii. Jest to jedyny w Polsce festiwal o randze i skali międzynarodowej poświęcony muzyce współczesnej, przez wiele lat jedyna tego rodzaju impreza w środkowej i wschodniej części Europy. Wciąż jest organizmem żywym, rozwija się i ma się dobrze na tyle, na ile pozwala budżet przeznaczony na kulturę w Polsce oraz ogólna sytuacja muzyki. Festiwal organizowany jest przez Związek Kompozytorów Polskich, a nad programem kolejnych edycji pracuje Komisja Repertuarowa powoływana przez Zarząd Związku, w swej pracy od niego niezależna. Jest więc to festiwal pozarządowego stowarzyszenia, ale przy tym międzynarodowy i organizowany pro publico bono.
Warszawska Jesień poczęła się w 1956 roku na fali odwilży po latach stalinowskiej dyktatury i pomimo, iż władze szybko odstąpiły od procesu demokratyzacji, istniała nieprzerwanie (z dwoma wyjątkami) przez czas trwania komunizmu, mając byt zapewniony przez państwo (do tej pory utrzymuje się głównie ze środków publicznych). W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nowa sytuacja ekonomiczna i społeczna kraju na dorobku zachwiała stabilnością finansową Festiwalu. Wraz z wypracowaniem modelu funkcjonowania kultury w Polsce i procedur jej finansowania, możliwe jest planowanie kolejnych festiwalowych edycji w sposób o wiele bardziej przewidywalny.
Paradoksalnie czasy rządów komunistycznych były okresem szczególnej świetności Warszawskiej Jesieni. Stanowiła ona bowiem wówczas oczywisty wyłom w żelaznej kurtynie, była wyspą wolności twórczej. Tu nie obowiązywał socrealizm: możliwe były najrozmaitsze ekstrawagancje artystyczne. Dawały one poczucie swobody wypowiedzi w ogóle, były odbierane jako rodzaj kontestacji politycznej. Frekwencja wynosiła 120 procent, o Warszawskiej Jesieni głośno było w prasie, z zagranicy przyjeżdżało kilkuset gości – i tych ze Wschodu (dla zainteresowanych tematem obywateli krajów Związku Radzieckiego była to jedyna i wielce upragniona możliwość zetknięcia się z nowymi prądami w muzyce), i tych z Zachodu. Władza tę sytuację tolerowała, chcąc uzyskać przed światem opinię liberalnego mecenasa. Zresztą ważnym dla niej argumentem na rzecz powołania Festiwalu była możliwość zademonstrowania wyższości muzyki socjalistycznej nad burżuazyjną, krajów kapitalistycznych. Oczywiście działała cenzura, istniało stałe zagrożenie cofnięcia przyzwolenia na organizowanie Festiwalu, zwłaszcza wobec nacisków ze strony władz sowieckich, które muzykę awangardową oraz atmosferę Warszawskiej Jesieni traktowały jako ideologiczną dywersję. Tak więc, aby przeprowadzić takie czy inne artystyczne zamierzenie, trzeba było niekiedy uciec się do fortelu.
„Ten festiwal – pisze o XVI Warszawskiej Jesieni Krzysztof Baculewski w kalendarium wydanym z okazji pięćdziesiątego Festiwalu – znów ociera się o politykę. Ministerstwo Kultury i Sztuki nakazuje skreślenie z programu utworu Edisona Denisowa, kompozytora źle widzianego w Związku Radzieckim. Jak wiadomo, dyrektywy stamtąd idące nie podlegały dyskusjom, toteż >>w zamian<< otrzymujemy Koncert fortepianowy dożywotniego sekretarza generalnego Związku Kompozytorów Radzieckich i członka Rady Najwyższej ZSRR – Tichona Chrennikowa z kompozytorem jako solistą. Koncert ten jest po części bojkotowany przez warszawską publiczność; młodsi, a zwłaszcza uczniowie i studenci idą na koncert, żeby się pośmiać. Komisja Repertuarowa WJ na znak protestu wycofuje z książki programowej nazwiska swych członków. A utwór Denisowa i tak w programie się pojawił. Tyle, że rosyjski kompozytor wystąpił pod nazwiskiem panieńskim swej żony – Gali Warwarin…”.
Zresztą, abstrahując od przyciągającego publiczność image’u imprezy niezależnej, w samej sztuce działy się przecież wtedy - mam tu na myśli pierwsze dwie dekady istnienia „Jesieni” - rzeczy niezmiernie ciekawe i nowe, czemu towarzyszyło wzmożone zainteresowanie ogółu. Tak więc po okresie odcięcia od nowych zjawisk i prądów muzycznych Europy Zachodniej, spowodowanym wojną i następnie stalinowską polityką izolacji, Polacy właśnie za pośrednictwem Warszawskiej Jesieni ze zdwojoną gorliwością nadrabiali zaległości w poznawaniu dzieł Schönberga, Berga, Weberna, Varese'a, a nawet Bartoka czy Strawińskiego. I równocześnie śledzili aktualne propozycje awangardy tamtych lat: Bouleza, Nona, Dallapiccoli, Maderny, Cage'a. Zaś kompozytorzy, wykonawcy, krytycy i muzykolodzy z Zachodu chętnie przyjeżdżali do Warszawy, zrazu z ciekawości wiedzy na temat krajów znajdujących się po drugiej stronie kurtyny, rychło jednak po prostu dlatego, że Warszawska Jesień uzyskała światowy rozgłos, stała się jednym z najważniejszych miejsc uprawiania nowej muzyki.
Prawie od początku bowiem ustalił się modernistyczny profil Festiwalu; muzyka o zachowawczym charakterze stanowi w jego programach zdecydowany margines. Ma przy tym ,,Jesień" formułę otwartą, starając się przedstawiać wielość zjawisk i tendencji, typową dla muzyki naszych czasów: od dźwiękowego radykalizmu wywodzącego się z tradycji webernowskiej (Lachenmann, Ferneyhough, Holliger), poprzez nurty odwołujące się do muzyki przeszłości lub kultur tradycyjnych, aż po audio-art, czy instalacje dźwiękowe. Mówi się, i słusznie, o Warszawskiej Jesieni, iż jest pluralistyczna, pozytywnie eklektyczna. I tak być musi, jeżeli o tym, co dzieje się w aktualnej twórczości muzycznej na świecie Festiwal chce informować Polaków w możliwie pełny sposób. A chce i powinien. Książki programowe Warszawskiej Jesieni stanowią dla polskiego muzykologa czy dziennikarza pierwsze źródło wiedzy o muzyce najnowszej. Podobnie Kronika dźwiękowa, tj. komplet nagrań ukazujący się po każdej edycji Festiwalu (do roku 1999 obejmowała jednak ona tylko muzykę polską; płyta Aimard plays Ligeti, wydana w ramach Kroniki WJ 2000, zapoczątkowała poszerzenie serii o muzykę światową).
Dziś już jeden z trzech podstawowych celów przyświecających twórcom Festiwalu - zapoznanie polskiego odbiorcy z klasyką XX wieku (tj. z twórczością, która była takową u zarania Festiwalu) - jest oczywiście od dawna wypełniony. Choć tymczasem niestety narastały niekiedy zaległości nowe, dotyczące klasyki drugiej już połowy XX wieku. Przykładem Gruppen Stockhausena, które po raz pierwszy w Polsce zabrzmiały dopiero podczas Warszawskiej Jesieni w roku 2000, lub Répons Bouleza, z którym to dziełem polska publiczność zapoznała się dopiero w roku 2005. Zawsze aktualne pozostają natomiast dwa inne cele: prezentacja nowej muzyki światowej oraz polskiej.
Z powyższego wyłania się ważny aspekt dotyczący charakteru Festiwalu: kompozycje nowe i najnowsze różnych nurtów i tendencji, prezentuje on w kontekście klasyki współczesności. Jego tożsamość można więc określić w ten sposób, iż jest to impreza, która pokazuje współczesność w jej związkach z tradycją. Ponadto Festiwal jest debatą, forum dla różnych tendencji i opinii. Wreszcie specyfika Warszawskiej Jesieni i jej fenomen polegają na tym, że swoją misję pełni nieprzerwanie, rok w rok. To nie akcja, event, news, kampania, ta czy inna, wzięta z osobna, edycja, taki lub inny poszczególny temat. Istota tego festiwalu polega na tym, że jest – niezmiennie od prawie sześćdziesięciu lat – ten sam. A jednocześnie za każdym razem nowy, inny, zgodnie ze zmieniającą się stale sztuką, sytuacją kulturową, rzeczywistością.
Muzyka współczesna jeszcze do niedawna funkcjonowała w Polsce trochę na wariackich papierach; potoczny sąd o niej był taki, że to sztuka hermetyczna, dla wąskiej grupy specjalistów, oderwana od rzeczywistości. Stąd dla organizatorów Warszawskiej Jesieni, tej działającej już w nowej sytuacji społeczno-ekonomicznej, zawsze istotne było, aby ten stereotyp przełamywać. I rzeczywiście - Festiwal nawiedzają coraz to nowe grupy słuchaczy; sale są wypełnione, czasem przepełnione. I co ważne - większość publiczności stanowi młodzież. Jest ona ciekawa muzyki bardziej wyrafinowanej, złożonej. Już od z górą dziesięciu lat pojawia się elita młodych ludzi, nie obawiających się ,,trudnego", którzy chcą się wyróżnić spośród rzesz konsumentów kultury młodzieżowej właśnie, więc jednak popularnej. Młodzież ta poszukuje ,,innego" i ,,nowego", egzotyki w szerokim sensie słowa. Ale równocześnie muzyki, z którą kontakt mógłby wzbogacać. Wydaje się, że dziś, w dobie Internetu, muzyka współczesna nie wzbudza już politowania i wzruszenia ramion. Powstają nowe festiwale, organizowane są koncerty, podejmowane liczne inicjatywy i projekty jej poświęcone. Dzisiaj raczej spór toczy się nie na temat tego, czy muzyka współczesna ma rację bytu, tylko o samo jej pojmowanie: czym ona jest w istocie. O to, czy rację bytu ma muzyka, dla której odniesieniem jest wyłącznie kontekst historyczny, tradycja muzyki Zachodu, europejskiej, poważnej.
Mimo wszystkich oporów i trudności, na jakie ,,Jesień" napotyka, jest ona wciąż postrzegana jako impreza twórcza, z olbrzymim dorobkiem i prestiżem. Jest wizytówką kulturalną Warszawy, festiwalem o rozpoznawalnej w świecie marce. Z Warszawską Jesienią tradycyjnie współpracują liczne polskie instytucje kulturalne, w tym takie jak Filharmonia Narodowa, Teatr Wielki-Opera Narodowa, Polskie Radio, Telewizja Polska, Instytut Adama Mickiewicza, Narodowy Instytut Audiowizualny, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Również, co bardzo się liczy, współdziałają z nią ambasady, instytuty kultury, fundacje krajów, których muzyka prezentowana jest na festiwalu. Niekiedy dochodzi do bardzo ścisłej współpracy - zwłaszcza w przypadku, gdy muzyka danego kraju czy regionu przedstawiana jest w szerokim zakresie. Pamiętny był temat skandynawski w 1998 roku, realizowany przy poparciu Nordyckiej Rady Ministrów, do historii festiwalu przejdą też projekty związane z 80. rocznicą urodzin Pierre'a Bouleza, zrealizowane przy współpracy z francuskimi instytucjami kultury, koncerty i wydarzenia w ramach Roku niemiecko-polskiego i polsko-niemieckiego (WJ 2005) oraz z okazji Sezonu Kultury Nadrenii Północnej-Westfalii w Polsce w roku 2011.
Atmosfera festiwalowych edycji ostatnich lat z pewnością jest inna, niż jeszcze pod koniec lat 90-tych. Koncerty ,,wyszły w miasto", niejako do publiczności. Obok tradycyjnych warszawsko-jesiennych miejsc prezentacji, takich jak Filharmonia Narodowa, Akademia Muzyczna, teatry czy kościoły, wydarzenia ,,Jesieni" dzieją się we wnętrzach mniej klasycznych w charakterze: w halach sportowych, na piętrach starych fabryk, w przestrzeniach nowej architektury, w klubach. Nowego kolorytu dodaje dominująca na koncertach młodzież - nie związana z muzyką zawodowo, nie związana nawet bezpośrednio ze sztuką - po prostu uczestnicząca w kulturze. Co do muzyki samej, to coraz częściej towarzyszy jej warstwa elektroakustyczna, jej wykonania wymagają złożonych systemów dystrybucji dźwięku, jej twórcy traktują przestrzenność jako istotny współczynnik formy, wprowadzają projekcje wideo, stosują nowe technologie. Dobrą ilustracją tego, co powyżej zostało powiedziane, był orkiestrowy audiowizualny koncert, który odbył się w ramach 48. ,,Jesieni". Niesamowita sceneria wspaniale oświetlonych przez Telewizję Polską ,,futurystycznych" urządzeń olbrzymiej Hali Najwyższych Napięć Instytutu Fizyki stała się dodatkowym elementem wydarzenia.
Lecz pewna widowiskowość, nieodłącznie związana z realizacją dużych projektów, niech nas nie zmyli. Tak myślą i tworzą kompozytorzy doby obecnej. To cecha współczesności. Warszawska Jesień, dotrzymując jej kroku, niezmiennie zachowuje swą wiarygodność miejsca kultywującego sztukę bezinteresowną, niezależną, nie obciążoną aspektem komercyjnym. I każdemu, kto zawita na festiwalowe koncerty, wciąż może dać pewność, że na temat tego, co dzieje się w świecie muzyki nowej, może czuć się dobrze poinformowanym.
Tadeusz Wielecki
Dyrektor Festiwalu w latach 1999-2016
Paradoksalnie czasy rządów komunistycznych były okresem szczególnej świetności Warszawskiej Jesieni. Stanowiła ona bowiem wówczas oczywisty wyłom w żelaznej kurtynie, była wyspą wolności twórczej. Tu nie obowiązywał socrealizm: możliwe były najrozmaitsze ekstrawagancje artystyczne. Dawały one poczucie swobody wypowiedzi w ogóle, były odbierane jako rodzaj kontestacji politycznej. Frekwencja wynosiła 120 procent, o Warszawskiej Jesieni głośno było w prasie, z zagranicy przyjeżdżało kilkuset gości – i tych ze Wschodu (dla zainteresowanych tematem obywateli krajów Związku Radzieckiego była to jedyna i wielce upragniona możliwość zetknięcia się z nowymi prądami w muzyce), i tych z Zachodu. Władza tę sytuację tolerowała, chcąc uzyskać przed światem opinię liberalnego mecenasa. Zresztą ważnym dla niej argumentem na rzecz powołania Festiwalu była możliwość zademonstrowania wyższości muzyki socjalistycznej nad burżuazyjną, krajów kapitalistycznych. Oczywiście działała cenzura, istniało stałe zagrożenie cofnięcia przyzwolenia na organizowanie Festiwalu, zwłaszcza wobec nacisków ze strony władz sowieckich, które muzykę awangardową oraz atmosferę Warszawskiej Jesieni traktowały jako ideologiczną dywersję. Tak więc, aby przeprowadzić takie czy inne artystyczne zamierzenie, trzeba było niekiedy uciec się do fortelu.
„Ten festiwal – pisze o XVI Warszawskiej Jesieni Krzysztof Baculewski w kalendarium wydanym z okazji pięćdziesiątego Festiwalu – znów ociera się o politykę. Ministerstwo Kultury i Sztuki nakazuje skreślenie z programu utworu Edisona Denisowa, kompozytora źle widzianego w Związku Radzieckim. Jak wiadomo, dyrektywy stamtąd idące nie podlegały dyskusjom, toteż >>w zamian<< otrzymujemy Koncert fortepianowy dożywotniego sekretarza generalnego Związku Kompozytorów Radzieckich i członka Rady Najwyższej ZSRR – Tichona Chrennikowa z kompozytorem jako solistą. Koncert ten jest po części bojkotowany przez warszawską publiczność; młodsi, a zwłaszcza uczniowie i studenci idą na koncert, żeby się pośmiać. Komisja Repertuarowa WJ na znak protestu wycofuje z książki programowej nazwiska swych członków. A utwór Denisowa i tak w programie się pojawił. Tyle, że rosyjski kompozytor wystąpił pod nazwiskiem panieńskim swej żony – Gali Warwarin…”.
Zresztą, abstrahując od przyciągającego publiczność image’u imprezy niezależnej, w samej sztuce działy się przecież wtedy - mam tu na myśli pierwsze dwie dekady istnienia „Jesieni” - rzeczy niezmiernie ciekawe i nowe, czemu towarzyszyło wzmożone zainteresowanie ogółu. Tak więc po okresie odcięcia od nowych zjawisk i prądów muzycznych Europy Zachodniej, spowodowanym wojną i następnie stalinowską polityką izolacji, Polacy właśnie za pośrednictwem Warszawskiej Jesieni ze zdwojoną gorliwością nadrabiali zaległości w poznawaniu dzieł Schönberga, Berga, Weberna, Varese'a, a nawet Bartoka czy Strawińskiego. I równocześnie śledzili aktualne propozycje awangardy tamtych lat: Bouleza, Nona, Dallapiccoli, Maderny, Cage'a. Zaś kompozytorzy, wykonawcy, krytycy i muzykolodzy z Zachodu chętnie przyjeżdżali do Warszawy, zrazu z ciekawości wiedzy na temat krajów znajdujących się po drugiej stronie kurtyny, rychło jednak po prostu dlatego, że Warszawska Jesień uzyskała światowy rozgłos, stała się jednym z najważniejszych miejsc uprawiania nowej muzyki.
Prawie od początku bowiem ustalił się modernistyczny profil Festiwalu; muzyka o zachowawczym charakterze stanowi w jego programach zdecydowany margines. Ma przy tym ,,Jesień" formułę otwartą, starając się przedstawiać wielość zjawisk i tendencji, typową dla muzyki naszych czasów: od dźwiękowego radykalizmu wywodzącego się z tradycji webernowskiej (Lachenmann, Ferneyhough, Holliger), poprzez nurty odwołujące się do muzyki przeszłości lub kultur tradycyjnych, aż po audio-art, czy instalacje dźwiękowe. Mówi się, i słusznie, o Warszawskiej Jesieni, iż jest pluralistyczna, pozytywnie eklektyczna. I tak być musi, jeżeli o tym, co dzieje się w aktualnej twórczości muzycznej na świecie Festiwal chce informować Polaków w możliwie pełny sposób. A chce i powinien. Książki programowe Warszawskiej Jesieni stanowią dla polskiego muzykologa czy dziennikarza pierwsze źródło wiedzy o muzyce najnowszej. Podobnie Kronika dźwiękowa, tj. komplet nagrań ukazujący się po każdej edycji Festiwalu (do roku 1999 obejmowała jednak ona tylko muzykę polską; płyta Aimard plays Ligeti, wydana w ramach Kroniki WJ 2000, zapoczątkowała poszerzenie serii o muzykę światową).
Dziś już jeden z trzech podstawowych celów przyświecających twórcom Festiwalu - zapoznanie polskiego odbiorcy z klasyką XX wieku (tj. z twórczością, która była takową u zarania Festiwalu) - jest oczywiście od dawna wypełniony. Choć tymczasem niestety narastały niekiedy zaległości nowe, dotyczące klasyki drugiej już połowy XX wieku. Przykładem Gruppen Stockhausena, które po raz pierwszy w Polsce zabrzmiały dopiero podczas Warszawskiej Jesieni w roku 2000, lub Répons Bouleza, z którym to dziełem polska publiczność zapoznała się dopiero w roku 2005. Zawsze aktualne pozostają natomiast dwa inne cele: prezentacja nowej muzyki światowej oraz polskiej.
Z powyższego wyłania się ważny aspekt dotyczący charakteru Festiwalu: kompozycje nowe i najnowsze różnych nurtów i tendencji, prezentuje on w kontekście klasyki współczesności. Jego tożsamość można więc określić w ten sposób, iż jest to impreza, która pokazuje współczesność w jej związkach z tradycją. Ponadto Festiwal jest debatą, forum dla różnych tendencji i opinii. Wreszcie specyfika Warszawskiej Jesieni i jej fenomen polegają na tym, że swoją misję pełni nieprzerwanie, rok w rok. To nie akcja, event, news, kampania, ta czy inna, wzięta z osobna, edycja, taki lub inny poszczególny temat. Istota tego festiwalu polega na tym, że jest – niezmiennie od prawie sześćdziesięciu lat – ten sam. A jednocześnie za każdym razem nowy, inny, zgodnie ze zmieniającą się stale sztuką, sytuacją kulturową, rzeczywistością.
Muzyka współczesna jeszcze do niedawna funkcjonowała w Polsce trochę na wariackich papierach; potoczny sąd o niej był taki, że to sztuka hermetyczna, dla wąskiej grupy specjalistów, oderwana od rzeczywistości. Stąd dla organizatorów Warszawskiej Jesieni, tej działającej już w nowej sytuacji społeczno-ekonomicznej, zawsze istotne było, aby ten stereotyp przełamywać. I rzeczywiście - Festiwal nawiedzają coraz to nowe grupy słuchaczy; sale są wypełnione, czasem przepełnione. I co ważne - większość publiczności stanowi młodzież. Jest ona ciekawa muzyki bardziej wyrafinowanej, złożonej. Już od z górą dziesięciu lat pojawia się elita młodych ludzi, nie obawiających się ,,trudnego", którzy chcą się wyróżnić spośród rzesz konsumentów kultury młodzieżowej właśnie, więc jednak popularnej. Młodzież ta poszukuje ,,innego" i ,,nowego", egzotyki w szerokim sensie słowa. Ale równocześnie muzyki, z którą kontakt mógłby wzbogacać. Wydaje się, że dziś, w dobie Internetu, muzyka współczesna nie wzbudza już politowania i wzruszenia ramion. Powstają nowe festiwale, organizowane są koncerty, podejmowane liczne inicjatywy i projekty jej poświęcone. Dzisiaj raczej spór toczy się nie na temat tego, czy muzyka współczesna ma rację bytu, tylko o samo jej pojmowanie: czym ona jest w istocie. O to, czy rację bytu ma muzyka, dla której odniesieniem jest wyłącznie kontekst historyczny, tradycja muzyki Zachodu, europejskiej, poważnej.
Mimo wszystkich oporów i trudności, na jakie ,,Jesień" napotyka, jest ona wciąż postrzegana jako impreza twórcza, z olbrzymim dorobkiem i prestiżem. Jest wizytówką kulturalną Warszawy, festiwalem o rozpoznawalnej w świecie marce. Z Warszawską Jesienią tradycyjnie współpracują liczne polskie instytucje kulturalne, w tym takie jak Filharmonia Narodowa, Teatr Wielki-Opera Narodowa, Polskie Radio, Telewizja Polska, Instytut Adama Mickiewicza, Narodowy Instytut Audiowizualny, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Również, co bardzo się liczy, współdziałają z nią ambasady, instytuty kultury, fundacje krajów, których muzyka prezentowana jest na festiwalu. Niekiedy dochodzi do bardzo ścisłej współpracy - zwłaszcza w przypadku, gdy muzyka danego kraju czy regionu przedstawiana jest w szerokim zakresie. Pamiętny był temat skandynawski w 1998 roku, realizowany przy poparciu Nordyckiej Rady Ministrów, do historii festiwalu przejdą też projekty związane z 80. rocznicą urodzin Pierre'a Bouleza, zrealizowane przy współpracy z francuskimi instytucjami kultury, koncerty i wydarzenia w ramach Roku niemiecko-polskiego i polsko-niemieckiego (WJ 2005) oraz z okazji Sezonu Kultury Nadrenii Północnej-Westfalii w Polsce w roku 2011.
Atmosfera festiwalowych edycji ostatnich lat z pewnością jest inna, niż jeszcze pod koniec lat 90-tych. Koncerty ,,wyszły w miasto", niejako do publiczności. Obok tradycyjnych warszawsko-jesiennych miejsc prezentacji, takich jak Filharmonia Narodowa, Akademia Muzyczna, teatry czy kościoły, wydarzenia ,,Jesieni" dzieją się we wnętrzach mniej klasycznych w charakterze: w halach sportowych, na piętrach starych fabryk, w przestrzeniach nowej architektury, w klubach. Nowego kolorytu dodaje dominująca na koncertach młodzież - nie związana z muzyką zawodowo, nie związana nawet bezpośrednio ze sztuką - po prostu uczestnicząca w kulturze. Co do muzyki samej, to coraz częściej towarzyszy jej warstwa elektroakustyczna, jej wykonania wymagają złożonych systemów dystrybucji dźwięku, jej twórcy traktują przestrzenność jako istotny współczynnik formy, wprowadzają projekcje wideo, stosują nowe technologie. Dobrą ilustracją tego, co powyżej zostało powiedziane, był orkiestrowy audiowizualny koncert, który odbył się w ramach 48. ,,Jesieni". Niesamowita sceneria wspaniale oświetlonych przez Telewizję Polską ,,futurystycznych" urządzeń olbrzymiej Hali Najwyższych Napięć Instytutu Fizyki stała się dodatkowym elementem wydarzenia.
Lecz pewna widowiskowość, nieodłącznie związana z realizacją dużych projektów, niech nas nie zmyli. Tak myślą i tworzą kompozytorzy doby obecnej. To cecha współczesności. Warszawska Jesień, dotrzymując jej kroku, niezmiennie zachowuje swą wiarygodność miejsca kultywującego sztukę bezinteresowną, niezależną, nie obciążoną aspektem komercyjnym. I każdemu, kto zawita na festiwalowe koncerty, wciąż może dać pewność, że na temat tego, co dzieje się w świecie muzyki nowej, może czuć się dobrze poinformowanym.
Tadeusz Wielecki
Dyrektor Festiwalu w latach 1999-2016