Złożony z jednej części granej bez przerwy utwór najlepiej określić podróżą w czasie, w którym starożytne i współczesne aspekty ekspresji – muzycznej czy innego rodzaju – łączą się i uzupełniają wzajemnie. Termin concerto jest tu zatem rozumiany metaforycznie w znaczeniu „zgodności”; innymi słowy, obejmuje on działającą w utworze sieć relacji łączących różne idiomatyczne aspekty języka muzycznego. Inny sens słowa concerto w tej kompozycji odsyła do żartobliwego charakteru muzyki w szybkich fragmentach oraz do solistycznego potraktowania wybranych instrumentów i ich grup w różnych kombinacjach.
Orkiestra rozumiana jest tu jako idealny instrument pozwalający urzeczywistnić ów proces. Każdy z czterech orkiestrowych zespołów realizuje szczególną ideę muzyczną, a ich charakter podkreślony jest przez fakturę – potężną, nasyconą lub odwrotnie – delikatną. Grupy te jednak również stale współdziałają ze sobą, a i ich modus operandi można w szerszym kontekście określić jako poszukiwanie punktów wspólnych pomiędzy różnymi orkiestrowymi barwami przy jednoczesnym zachowaniu ich własnych tożsamości. W procesie „zbliżania” i „oddalania się” poszczególne instrumenty zawiązują różne „przymierza” w obrębie ogromnej brzmieniowej palety zwanej orkiestrą.
Tuż przed rozpoczęciem ostatniego odcinka dzieła przywołana zostaje akordowa struktura z Jeux vénitiens Lutosławskiego. Cytowana w postaci oryginalnej (dokładnie te same dźwięki w tym samym rejestrze) staje się częścią utworu. Pierwotnie zawarty w partii skrzypiec (a ściślej pod oznaczeniem F w Jeux) ów ośmiodźwiękowy akord został tu umieszczony strategicznie, choć swobodnie rozłożony we wznoszącym arpeggio o eterycznym charakterze w partii wibrafonu. Koncert kończy się opadającym stale szeregiem alikwotów na tle odgłosów ludzkiego oddechu.
Thomas Simaku